Zegar

 

Na białym parapecie mojego domu
stoi zegar
Odmierza czas wstecz
doszedł już do dzieciństwa mojej babki
kolorowe falbanki jej sukien powiewają
na sznurach za oknem
Słychać trzask mrozu który
odebrał życie jej ojcu
I turkot maszyny do szycia
jedynej żywicielki rodziny
Moja babka – mała dziewczynka
przykucnęła przed kominkiem
Włosy rozplata i wiersze układa
Śpiewne słowa wynoszą ją poza dom
i mróz ściskający serca
rozplecione włosy zasłaniają twarz
Już nie widać mojej babki tylko
rozległe przestrzenie Podola
przez które w milczeniu idą zesłańcy
Próbuję powstrzymać zegar
ale z rąk mi się wymyka
z parapetu spada
wciąż czas odmierza
Kiedy dojdzie do początku świata
wyrzucę go przez okno