x x x (Mamo, jeżeli jest ból...)

 

Mamo, jeżeli jest ból, Ty jesteś bólem,
jeżeli jest Bóg, sprzeciwiam się Jego wyrokom.
 
Nie mogę Cię objąć, bo wtedy płaczę
przechylając pusty bukłak
nad ustami ginącego z pragnienia.
Nie widzisz drzew. Nie wlewają się chlustem
łaskawej zieleni w Twoje zmęczone oczy.
 
Nie czujesz dżdżu. Nie jesteś z tego świata.
Czasami wracasz do domu swojego dzieciństwa
i mówisz do mnie: mamo.
 
Wtedy staję się na krótko przystanią,
która może Ciebie przyjąć.
 
Milczysz. Ale milczenie jest w Tobie
za białym szkłem.
 
Twój uśmiech trzymam na dłoni
jak ruchome światełko –
dłoń nie daje się zamknąć.
 
Pamięć: kartki zlepionego celofanu:
kołyszesz się na drewnianym łabędziu
dziecinnej karuzeli. Odpływasz. Mijasz mnie
raz po raz
najbliższego, obcego człowieka.
 
Jestem przy Tobie. Zawsze. Także wtedy,
kiedy mnie daremnie wołasz.